pawilon w pseudoklasycznym stylu. Płonął zaciekle, niepowstrzymanie, widocznie iskry z

strugom. Na rogu widzi samotną dorożkę. Pod podniesionym daszkiem śpi opatulony derką woźnica. – Obudź się! – krzyczy, szarpiąc go za ramię. – Już czas – szepcze do siebie. 1 jula 1845, dwudziesta pierwsza trzydzieści Adam Podhorecki zostawia za sobą skrzeczenie konsjerża i szczekanie jego suki, której ciężarny brzuch zwisa do ziemi. Wbiega po schodach na pierwsze piętro. Ciągnie za sznurek, dzwonek wpada w panikę. 17/86 W drzwiach zjawia się najpierw szczera słowiańska twarz, wykwitająca jak piwonia z wykrochmalonego kołnierza. Po chwili cały skrępowany kamizelką korpus. Wiecznie zaspane spojrzenie ślizga się po gładkich od brudu klapach paltota Podhoreckiego. Spływa po zanikających kantach spodni. Zatrzymuje się dopiero na postrzępionych http://www.19ptd.pl/media/ Specjalistyczną terminologię Berdyczowski znał, ale niezbyt dokładnie, dlatego starał się opisać wszystko choćby i własnymi słowami, ale jak najbardziej szczegółowo. Co chwila odrywał się od pracy, żeby napić się wody. Miał Matwiej Bencjonowicz pewną wstydliwą, a w jego zawodzie również szkodliwą słabość – panicznie bał się trupów, zwłaszcza jeśli trafił się jakiś na wpół zbutwiały albo okaleczony. Trup pułkownika Lagrange’a, trzeba oddać mu sprawiedliwość, wyglądał jeszcze stosunkowo przyzwoicie. W białych, znieruchomiałych rysach twarzy widać było bodaj nawet jakąś powagę, by nie powiedzieć majestat – cechy, których fizjonomia policmajstra za życia wcale nie wykazywała. O wiele bardziej udręczał wrażliwe serce Berdyczowskiego trup starego mnicha, leżący na sąsiednim cynkowym stole. Przede wszystkim – staruszek był całkiem goły, a w przypadku osoby duchownej ten naturalny ludzki stan wydawał się nie na miejscu. Ale jeszcze gorsze było to, że zakonnik zmarł podczas chirurgicznej operacji przewodu pokarmowego, wobec tego rozkroić to go rozkroili, nawet zdążyli częściowo wyjąć

najspokojniejszych. Sanders rzucił Quincy’emu pełne powątpiewania spojrzenie. Agent FBI nie przejął się tym zupełnie. – W roku szkolnym 1992/93 – ciągnął – o czym pewnie wspominał „New York Times”, mieliśmy pięćdziesiąt pięć ofiar śmiertelnych. Ale jak zaznaczyłeś, to było przed plagą rzezi w szkołach. W roku 1997/98 doszło do trzech strzelanin, podczas których zginęło czterdzieści Sprawdź z podobizną gospodarza. Nawet ten wyidealizowany wizerunek nie może ukryć śladów choroby, która powoli wyniszcza jego ciało. Jakby ktoś nożem wyostrzył rysy twarzy. Tylko oczy są wciąż te same – jak soczewki, które chciwie wciągają światło, by go już nigdy nie wypuścić. Jeszcze sypialnia. Na niezaścielonym łóżku leży arabski burnus, jedna z mniej szkodliwych pamiątek, jakie dandysi zwykli sobie przywozić z podróży na Wschód. Nad nim, rozciągnięta w złotych ramach, wisi makata. Obściskują się na niej dwaj starcy w kontuszach.